czwartek, 22 sierpnia 2019

CCA C10 - test recenzja słuchawek

CCA C10 test
CCA C10

CCA C10 to słuchawki hybrydowe, wyposażone w 1 przetwornik dynamiczny i 4 przetworniki armaturowe, a także odpinany kabel na złączu dwupinowym. Są one bezpośrednim konkurentem znacznie droższych KZ ZS10 PRO, choć w rzeczywistości mówimy tak naprawdę o tej samej firmie sprzedającej słuchawki pod różnymi markami.

Słuchawki kupiłem z ciekawości. Cena w momencie zakupu wynosiła 25 dolarów, więc były to jedne z najtańszych słuchawek wyposażonych w 5 przetworników na kanał.

PODSTAWOWE INFORMACJE:

Technikalia: 1DD 4BA, czyli jeden przetwornik dynamiczny i 4 przetworniki armaturowe na kanał. Modele przetworników to 2 x 50060 odpowiedzialne za tony średnie i 2 x 30095 odpowiedzialne za tony wysokie. O dynamicznym przetworniku niskotonowym wiadomo tyle, że ma średnicę 10mm. Impedancja wynosi 32 Ohmy.

Połączenie za pośrednictwem złącz 2-pin 0,75mm na wtyk prosty.

Budowa: słuchawki wykonane są z plastiku, pokrywka każdej ze słuchawek zrobiona jest z aluminium. Spasowanie elementów jest idealne - miejsce łączenia elementu plastikowego z metalowym jest zupełnie niewyczuwalne. Wtyki kabli wchodzą w gniazda z pewnym oporem i trzymają się mocno.

8/10

Wygląd: nie powiedziałbym, że CCA C10 przyciągają wzrok, ale zależne jest to z pewnością od koloru. Wersja fioletowa i zielona z kolorowymi wkładkami dokanałowymi mogą stanowić ciekawy widok - zwłaszcza w połączeniu z ładną, aluminiową płytką ze stylowym napisem CCA. Trochę żałuję teraz wyboru koloru czarnego.

8/10

Wygoda: słuchawki są tych samych rozmiarów, co KZ ZST PRO, mają też identyczny kształt, jednak ze względu na większą ilość przetworników armaturowych, są nieco cięższe. Nieco więcej waży również sam kabel, gdyż zawiera aluminiowe elementy dekoracyjne, jednak są to różnice minimalne. CCA C10 prawidłowo umieszczone w kanale słuchowym nie uwierają, nie przemieszczają się w uchu i nie wypadają. Pomimo swoich niemałych rozmiarów, można uznać je za słuchawki dosyć wygodne.

8/10

Zawartość opakowania: słuchawki, przewód, tipy silikonowe w 3 rozmiarach. Jest to standardowy zestaw KZ / CCA. Tak jak pisałem w recenzjach słuchawek KZ - z jednej strony jest ubogo, a z drugiej 90% wartości opakowania przypada na słuchawki, dając nam lepszą jakość dźwięku. Gdyby w zestawie było etui, produkt byłby droższy, więc należy zrozumieć taką politykę cenową.

7,5/10

BRZMIENIE:

CCA C10 recenzja
CCA C10

Pierwszym, na co zwróciłem uwagę odsłuchując CCA C10 była ku mojej uciesze mocno wysunięta średnica z lekko ocieplonymi wokalami i podbity wysoki bas. Nie są to słuchawki grające w stylu V - nie ma ani mruczącego nieustannie niskiego basu, ani mocno wyostrzonej góry w stylu słuchawek ze stajni Knowledge Zenith. Są to idealne słuchawki dla osób szukających nieco bardziej ambitnego, a także niezwykle muzykalnego i nieagresywnego brzmienia. CCA C10 oferują dźwięk zmieniający się w zależności od muzyki, co uważam za ogromną zaletę - charakteryzuje to sprzęty z wyższej półki cenowej i moim zdaniem świadczy o pewnej klasie. CCA C10 potrafią zagrać zarówno energetycznie, jak i intymnie. Imponują holografią, stosunkowo szeroką sceną i rozdzielczością. Zawsze zachowują powściągliwość i nigdy nie stają się agresywne. Są idealne do słuchania hard-rocka i heavy-metalu, przyjemnie prezentują muzykę jazzową. Nie polecam ich do muzyki bogatej w basy!

Bas: jest tutaj obfity i pełny, a przy tym zróżnicowany i szczegółowy. Cechuje go w większym stopniu twardość i dyscyplina, niż miękkość i rozlazłość, ale tak naprawdę potrafi zagrać na wiele różnych sposobów, w zależności od słuchanej muzyki. Odbieram te cechy za olbrzymie zalety, jednak w mocno basowej muzyce niskich tonów może być zbyt wiele. Występuje delikatny high-bass bleed, czyli częstotliwości w okolicach 100Hz są podbite i mogą wpłynąć na minimalne zagęszczenie dźwięku i ogólny spadek rozdzielczości w tym zakresie. Uważam to za niewielką wadę tych słuchawek i nie polecam ich np. do słuchania rapu, bo uderzenia wysokiego basu są mocne i niekiedy trochę nachalne. C10 lubią się z chłodnymi źródłami, bo ilość oferowanego basu (zwłaszcza mid-high) jest duża, jednak używanie ich z tipsami o większych otworach w dużej mierze poprawia sytuację. Osoby, które lubują się w subbasie mogą również odczuwać pewne niedostatki, co nie znaczy, ze C10 nie potrafią takiego basu emitować. One to świetnie potrafią, co słychać chociażby po pierwszej płycie Duran Duran, jednak nigdy nie dodają subbasu "od siebie", gdy nie ma go wiele w utworze. Kiedy jednak zagrają długo wybrzmiewającym subbasem, towarzyszy temu wrażenie, że trzęsą się uszy!

8/10

Średnica: to, za co uwielbiam te słuchawki... jest neutralna z tendencją do wpadania w ocieplenie, za które odpowiada wyższy bas i nieagresywnie strojona góra. Jest to granie muzykalne, gładkie i angażujące słuchacza. Instrumenty brzmią bardzo naturalnie: niższe uderzenia stopy perkusji dzięki basowi mają masę i potrafią wybrzmieć, gitary elektryczne brzmią wyraźnie, lecz nieagresywnie, a trąbki delikatnie i nienatarczywie. Wokale brzmią aksamitnie, z jednej strony są czytelne i klarowne, a z drugiej zasnuwa je lekka mgiełka (zwłaszcza wokale męskie) i wkrada się w nie ocieplenie. Z tego powodu nie można uznać ich za chłodne i suche (patrz Tin Audio T2) - tchną życiem i zawierają w sobie masę, powietrze. Według mnie brzmią w miarę naturalnie, choć fanom bardziej szczegółowego przekazu rodem z KZ mogą nie przypaść do gustu. Średnica w CCA C10 jest też nieco zagęszczona w okolicach 700Hz, co niekiedy może przeszkadzać, lecz z drugiej strony to dzięki temu dźwięk jest pełny i mięsisty. Przy dużej ilości basów może sprawiać wrażenie ociężałego, ale pozostałe podzakresy średnicy mają więcej przestrzeni i są dobrze napowietrzone. Średnica w wykonaniu C10 jest według mnie kompleksowa i wyrafinowana, jej brzmienie pomimo tych drobnych mankamentów cechuje się wysoką holografią. Czuć, że wiele się w niej dzieje, że ma w sobie pewną trójwymiarowość i złożoność, że zachęca do zagłębiania się w nią i do odkrywania dźwięków, nie będąc przy tym agresywną, czy nachalną. Średnica jest w moim odczuciu najmocniejszą stroną tych słuchawek, chociaż spotkałem się z opiniami, że "środek jest zbyt głośny" w porównaniu do basu i góry. W moim odczuciu takie proporcje sprawiają, że muzyka brzmi autentycznie i naturalnie, więc średnica CCA C10 jest bliska mojemu ideałowi.

8,5/10

Górne pasmo: zawiera sporo detali, jednak nie jest rozciągnięte tak mocno, jak ma to miejsce w wielu słuchawkach z KZ (patrz KZ ZST PRO), co jest dla mnie olbrzymią zaletą. Szczegółowość jest świetna, a za sprawą mniejszego niż zwykle w słuchawkach KZ podbicia okolic 10kHz, nie ma efektu syczących głosek. Góra nie kłuje i nie sypie iskrami, jest aksamitna i nieco stonowana. Ma w sobie sporo delikatności i ciepła. Moim zdaniem góra brzmi bardzo dobrze, trochę jak w droższych konstrukcjach, chociaż dla fanów ostro grających słuchawek mogłaby być jednak bardziej rozciągnięta. Mówimy tutaj o minimalnych wartościach, które skorygować można, podłączając CCA C10 pod chłodniejsze źródło. Gdyby mocniej podciągnąć 10kHz, wyszłyby kolejne słuchawki grające typowe V. Dla mnie górne pasmo CCA C10 jest przyjemne - przekazuje wiele detali i wprowadza wymaganą ilość świeżości, pozwalając skupić się na słuchaniu muzyki bez bólu uszu. Trzeba wziąć pod uwagę, że granie naprawdę nie jest jaskrawe i rozjaśnione, ale pewną poprawę można uzyskać nakładając tipsy z większymi otworkami. Jeżeli mimo wszystko szukasz czegoś o jeszcze ciemniejszej sygnaturze, zainteresuj się Shure SE215. Jeżeli lubisz brzmienie chłodne, możesz spróbować z CCA A10, a jeżeli szukasz naprawdę dużo frajdy i bezkompromisowości, poczytaj o Sony MH755.

8/10

Scena: jest znacznie szersza, niż w Tin Audio T2 i ma w sobie więcej powietrza. Nawet pomimo niewielkiego zagęszczenia niższej średnicy robi to dobre wrażenie i daje poczucie, że dźwięk jest obszerny i trójwymiarowy. CCA C10 grają w pewnym oddaleniu od głowy, potrafią przedstawić plan dźwiękowy w sposób znacznie bardziej kompleksowy, niż T2. Pozwalają usłyszeć, że jedne instrumenty znajdują się bliżej, niż inne. W brzmieniu CCA C10 jest więcej holografii i złożoności, niż w T2, mimo że sygnatura C10 jest zdecydowanie cieplejsza. Zdarza mi się, że mając w uszach C10, słyszę jakiś dźwięk i odruchowo odwracam głowę, myśląc że dobiega z innej części domu. Takie niespodzianki sprawiają zazwyczaj słuchawki z wyższej półki.

8,5/10

Separacja instrumentów: jest dobra, jednak spodziewałbym się znacznie więcej po 4 przetwornikach armaturowych. Z pewnością wpływa na to dosyć obfity bas - co ciekawe, wyraźnie słychać, że wydobywa się on z osobnego przetwornika, co dla mnie jest oczywistą zaletą.

8/10

Rozdzielczość: jest dobra

8/10

PODSUMOWANIE:

CCA C10 to słuchawki godne polecenia. Są moim zdaniem jedną z najlepszych propozycji w tym przedziale cenowym. Za cenę 22-23 dolarów dostajemy słuchawki grające mocnym i zróżnicowanym basem, które zachwycają holograficzną, dobrze wyeksponowaną i lekko ocieploną średnicą z bardzo przyjemnymi dla ucha wokalami. Górne pasmo nie gra tutaj pierwszych skrzypiec, jak ma to miejsce w wielu słuchawkach Knowledge Zenith. W pewnym miejscu taktownie odpuszcza, co w ogólnym rozrachunku wpływa na mniej agresywne, ale wciąż szczegółowe granie. Ogólne brzmienie CCA C10 potrafi się zmieniać w zależności od słuchanego gatunku muzyki, co uznać należy za olbrzymią zaletę. Przyjemnie słucha się także dochodzącego z innego planu basu. Słychać, że odpowiada za niego osobny przetwornik.

CCA C10 test
CCA C10 - recenzja

Bas, choć zróżnicowany, bywa niekiedy zbyt obfity. Ma on charakter "uderzający", w języku angielskim określiłbym go słowem "punchy", co może doskwierać osobom, które są na tym punkcie wrażliwe. Niewielkim problemem średnicy jest zagęszczenie dźwięków w zakresie, w którym łączą się z basem, natomiast góra dla fanów iskierek rodem z KZ, może się okazać mało agresywna - sprawia wrażenie jakby grała zza koca. Jednak tak jak zawsze, drobne zmiany pociągnęłyby za sobą trudne do przewidzenia konsekwencje. Koncepcja brzmienia CCA C10 została dobrze przemyślana i jest całościowo spójna. Być może tą opinią narobię sobie wrogów, ale moim zdaniem są to słuchawki o brzmieniu znacznie bardziej dojrzałym, niż Tin Audio T2. Nie tak świeżym i zwiewnym, w basowej muzyce nieco przyciężkim, ale w ogólnym rozrachunku bardziej kompleksowym, wielowarstwowym i cechującym się wysoką holografią. Poleciłbym je osobom słuchającym hard-rocka i heavy metalu. Sprawdzają się dobrze w muzyce latynoskiej i jazzie, gdyż trąbki i skrzypce nie będą grały w sposób bolesny dla uszu. Są również o kilka klas lepsze od KZ ZSN i ZST PRO. Jest to jeden z bezpieczniejszych zakupów, jeżeli chodzi o tanie chińskie słuchawki, chociaż nie polecam ich do muzyki hip-hopowej, gdyż mocno wyeksponowany bas może być nieco zbyt nachalny.

Polecam używanie ich z cieńszymi silikonami, np. tymi z Tin Audio T2 (o największych otworkach). Można też wypróbować silikonów nieco mniejszych rozmiarowo. Te operacje pozwalają zmniejszyć bas, a także wpływają na wyostrzenie góry. Słuchawki brzmią tym lepiej, im słabsze jest źródło, do którego je podłączymy. Podłączenie ich pod źródło o wysokiej mocy wyjściowej skutkuje niepożądanym uwypukleniem basu. Podłączone do smartfona brzmią lepiej, niż pod ciepłymi DAC-ami. C10 to jedne z najrówniej i najpoprawniej grających słuchawek jakie testowałem. Jeżeli inżynierowie dźwięku odpowiedzialni za strojenie C10 wzorowali się jakiejś konkretnej firmie, zgaduję że była to firma Sennheiser - nacisk na muzykalność i neutralność, kosztem nieco mniejszej ilości detali. C10 są na rynku tanich chińskich dokanałówek czymś, na co warto zwrócić uwagę - wiele chińskich firm postawiło na wyraziste i soczyste granie, tymczasem C10 dają granie z lekkim dystansem i luzem.

ZALETY:
- wysoka holografia
- zróżnicowanie w basie
- wysunięta średnica
- ciepłe i wyraźne wokale kobiece
- aksamitna, ale szczegółowa góra
- dosyć szeroka scena dźwiękowa
- niska cena

WADY:
- niekiedy wysokiego basu może być za dużo
- niektórym osobom może przeszkadzać pewne ocieplenie
- wokale męskie są trochę schowane
- dla fanów iskierek góra mogłaby być jaśniejsza i mocniej rozciągnięta
- separacja instrumentów przy konfiguracji 4BA mogłaby być lepsza

czwartek, 15 sierpnia 2019

Tin Audio T2 - test recenzja (Tin-HiFi T2)

Tin Audio T2 - test
Tin Audio T2 - recenzja

Tin Audio T2 to na rynku chińskich słuchawek dokanałowych zdecydowany numer 1. Tin Audio T2 w ciągu kilku miesięcy obrosły legendą, rozsławiły rynek chi-fi na cały świat i sprawiły, że słyszał o nich każdy słuchawkowy maniak. Portale recenzujące słuchawki wystawiały im imponująco wysokie noty, tak że T2 stały się wyznacznikiem dobrego brzmienia i punktem odniesienia dla recenzentów innych słuchawek z segmentu chi-fi. Jako, że legenda Tin Audio T2 nadal trwa, postaram się je Wam opisać.

Słuchawki kupiłem - jak zwykle - z czystej ciekawości. Cena w momencie zakupu wynosiła 36 dolarów.

PODSTAWOWE INFORMACJE:

Technikalia: 2DD, czyli 2 przetworniki dynamiczne: 10mm + 6mm, złącza MMCX

Tin Audio T2 - test
Tin Audio T2 - recenzja

Budowa: słuchawki w całości (poza kolorowymi oznacznikami kanałów) wykonane są z aluminium, sprawiają wrażenie solidnych, są też dosyć ciężkie. Przewód wyposażono w masywną wtyczkę koloru złotego i rzep, którym wygodnie można upiąć kabel - jest to niezwykle praktyczne rozwiązanie. Muszę niestety odjąć punkty za niepewne połączenie wtyków kabla ze złączami w słuchawkach - słuchanie muzyki w trakcie marszu powoduje niekiedy poruszanie wtyków i zaniki sygnału. Takie problemy w Shure SE215 nie zdarzyły mi się nigdy. Jest to wina przewodu dołączonego do T2 - wypróbowałem je z innymi kablami i takie zaniki się nie zdarzały.

6/10

Wygląd: to oczywiście kwestia dyskusyjna, Tin Audio T2 nie przyciągają raczej wzroku i niezbyt się wyróżniają, ale mogą się podobać, bo wykonano je starannie. Patrzenie na nie to przyjemność, ale żadnych fajerwerków tutaj nie ma. Jest za to minimalizm. Punkcik dodaję za niebieskie pianki, które wyglądają rewelacyjnie i pozwalają rozpoznać T2 z kilometra, a także za ładny kabel słuchawkowy z przezroczystą kuleczką i pozłacaną wtyczką ze wstawkami przypominającymi karbon. Małe szczegóły, a cieszą.

8/10

Tin Audio T2 - test
Tin Audio T2 - recenzja

Wygoda: w moim przypadku pojawia się tutaj pewien problem, gdyż rurki są dosyć grube i krótkie, a standardowo zamontowano na nich charakterystyczne, niebieskie pianki, które niestety bardzo szybko się rozprężają! Dla osób, które tego nie wiedzą - piankę się ściska i wtedy umieszcza słuchawkę w kanale słuchowym. Po kilku sekundach pianka rozpręży się i dopasuje do jego wnętrza, pozwalając na idealne trzymanie słuchawki, prawidłowy dźwięk i dobrą izolację od dźwięków otoczenia. Inżynierom z Tin HiFi coś tutaj nie wypaliło... dla porównania w używanych przeze mnie Shure SE215 pianki rozprężają się w około 20 sekund, więc mam czas na umieszczenie słuchawek w uszach. W Tin Audio T2 trwa to ok... 1 sekundy. Dodam, że T2 za sprawą krótkich i grubych rurek trzeba wcisnąć w uszy dosyć głęboko... co ze względu na te pianki rzadko mi się udaje. Z tego powodu używam wkładek silikonowych, jednak w przypadku T2 niekorzystnie wpływają one na brzmienie, o czym napiszę później. W silikonach wygoda jest dobra, zamówiłem też wkładki typu triple-flange, uwagi z ich testowania opiszę kiedy już je będę miał. Ocena nie będzie zbytnio zaniżona, gdyż wygoda zależna jest od rozmiarów kanałów słuchowych, jednak miejcie na uwadze, że niebieskie pianki z Tin Audio T2 są bardzo niesforne. Rozprężanie w ciągu 1 sekundy to nieporozumienie. Słuchawki nosi się raczej przewodami do dołu, ale można poprowadzić je za uszami, wówczas lepiej dokupić prowadnice do kabli, które powinny poprawić komfort użytkowania i wyeliminować efekt mikrofonowy. Ja T2 noszę właśnie z kablami za uszami i wówczas dopasowują się do mojego kanału słuchowego znacznie lepiej, dostarczając więcej basu. Jak się później okaże, T2 są ubogie w bas, więc warto eksperymentować.

6/10

Zawartość opakowania: słuchawki, przewód, wkładki silikonowe w 5 rozmiarach i 2 różnych średnicach otworków, niebieskie pianki w rozmiarze średnim, instrukcja obsługi, a także ładne tekturowe pudełko, które daje poczucie, że obcujemy ze sprzętem nieco wyższej klasy. Szkoda, że zamiast pudełka nie dodano etui. Kupując budżetowe słuchawki z Chin musimy przyzwyczaić się do ubogiego wyposażenia, więc nie będę odejmował zbyt wielu punktów. Płacimy za produkt, nie za akcesoria.

7,5/10

BRZMIENIE:

Tin Audio T2 - recenzja
Tin Audio T2 - test

Pierwszym, co przykuło moją uwagę podczas odsłuchu Tin Audio T2 była lekkość i sprężystość brzmienia. Na pierwszy plan wychodzi zwiewna i przestrzenna góra, a także nieco nieśmiały, konturowy bas, który najbardziej aktywny jest w swoich górnych rejestrach. Średnica - jak to zwykle bywa w przypadku rozwiązań budżetowych - jest wycofana, na szczęście w tym przypadku wycofanie jest delikatne.

Bas: jest go jedynie tyle, ile jest absolutnie konieczne. T2 nie są basowo grającymi słuchawkami i to należy mieć na uwadze. Bas ma charakter raczej konturowy i zwarty, a jak na przetwornik dynamiczny jest dosyć szybki. Choć może sprawiać wrażenie anemicznego i chłodnego, charakteryzuje go niebywała wręcz sprężystość i gibkość, która w dużej mierze determinuje całościowe brzmienie tych słuchawek. Kiedy sobie tak pomyślałem w pierwszej minucie obcowania z T2, wyciągnąłem z pudełka instrukcję obsługi i znalazłem w niej notkę, która sprawiła, że poczułem się jakby ktoś czytał mi w myślach: napisano w niej, że dźwięk jest elastyczny. I tak po prostu jest. Tin Audio T2 grają elastycznie. Nie ma długich basowych pomruków - bas gaśnie szybko, ale z elastyczną gracją. Żałuję tylko, że czasami nie ma go więcej i że nie potrafi solidnie przyłożyć, ale zmiana jednego elementu brzmienia zaburzyłaby jego całość. Wiem, że miłośnicy basowego brzmienia zaklejają dziurki na tych słuchawkach - jedna schowana jest za gąbką, druga znajduje się na tyle. Prowadzi to rzekomo do mocnego podbicia basu, jednak nie próbowałem wprowadzać tych modyfikacji. Skoro inżynierowie z T2 tego nie zrobili, to ja też nie zrobię.

8/10

Tin Audio T2 - recenzja
Tin Audio T2 - test

Średnica: jest raczej neutralna, jednak niekiedy sprawia wrażenie chłodnej. Dolna część średnicy wchodzi w przyjemną interakcję z tym charakterystycznym, elastycznym basem, dając w tych okolicach minimalne ocieplenie i wspaniałą symbiozę, natomiast reszta średnicy spaja się raczej z górnym pasmem, dając odczucie niewielkiego ochłodzenia. Wokale w T2 są uwydatnione, jednak w moim odczuciu brzmią szczupło i sucho, brak im ciepła i życia. Dotyczy to w szczególności wokali męskich. Instrumentom natomiast brakuje nieco masy i dociążenia, nie mogą porządnie i długo wybrzmieć. Wracam w tym miejscu do pianek - z nimi te niedostatki są mniejsze. Generalnie tendencja jest taka, że cienkie silikonowe wkładki ochładzają dźwięk, natomiast pianki dodają mu masy i wprowadzają ogólne ocieplenie. Moim zdaniem inżynierowie z Tin HiFi z pełną premedytacją dołożyli pianki, żeby ocieplić i ułagodzić dźwięk, jednak wybrali nieodpowiedniego dostawcę i pianki są nie najlepsze. 

7,5/10

Górne pasmo: jest przede wszystkim zwiewne i lekkie, ale także natarczywe i ostre. Nie ma mowy o jakimkolwiek ociepleniu. Dźwięk w tym zakresie dodaje całemu brzmieniu sporo przestrzeni - zapewne ze względu na podbicie w okolicach 10khz. Dźwięk jest bogaty w detale, zarówno wokale kobiece, jak i męskie brzmią niezwykle czysto i klarownie, a syczące "s" to norma. Czasami nawet "t" potrafi zabrzmieć jak "s" albo "c". Góra w T2 przez swoje rozciągnięcie może stać się przy dłuższych odsłuchach natarczywa, zwłaszcza na wkładkach silikonowych. Ta szorstkość i brak delikatności są dla mnie minusami., przez które mam opory żeby polubić te słuchawki. Mam także zastrzeżenia do tego, że suchy sposób podania góry uszczupla wokale męskie i instrumenty. Góra w Tin Audio T2 brzmi dobrze jedynie na bardzo ciepłych DAC-ach, jest znacznie ostrzejsza, niż w grających na samych przewrotnikach armaturowych CCA A10.  

6,5/10

Tin Audio T2 - recenzja
Tin Audio T2 - recenzja

Scena: niestety nie należy do szerokich, jednak podbicie górnych częstotliwości pozwala na dodanie dźwiękowi większej zwiewności, a słuchaczowi poczucia przestrzeni. Słuchawki nie grają dookoła głowy, a raczej bezpośrednio do ucha. Zostawiają jedynie niewielki dystans. Instrumenty grają w kilku liniach i da się usłyszeć podział na warstwy, jednak nie oczekiwałbym cudów. Jeszcze raz - jest to raczej zasługą mocno uwydatnionej góry, która daje wrażenie przestrzenności, niż efektem zastosowania innych, bardziej skomplikowanych rozwiązań.

6,5/10

Separacja instrumentów: jest dobra, dźwięki w T2 są pod kontrolą.

7/10

Rozdzielczość: mogłaby być lepsza, ale nie oczekujmy więcej po tak małych słuchawkach w cenie 35 dolarów.

6,5/10

PODSUMOWANIE:

Tin Audio T2 - test
Tin Audio T2 - recenzja

Tin Audio T2 to słuchawki, które w cenie 35 dolarów są godne polecenia. Myślę, że ich brzmienie spodoba się osobom ceniącym szczegółowe i zwiewne granie, które nie boją się ostro brzmiącej góry. Bas jest ładny i niezwykle sprężysty, cechuje go znakomita kontrola, mimo to nie brzmi całkowicie konturowo - jest w nim nieco miękkości i ciepła. Średnica jest naturalna, choć niekiedy może zabrzmieć chłodno. Górne tony są szczegółowe i dodają brzmieniu przestrzeni. Zalety przeważają nad wadami, jednak jest kilka rzeczy, które mi się nie podobają - bas bywa zbyt nieśmiały i przez to dźwięk nie ma wypełnienia. Podobnie jest w średnicy - męskie wokale brzmią zbyt szczupło i sucho. Jeżeli chodzi o górę, problemem może okazać się wyraźne  podbicie w okolicach 10kHz, które szybko męczy słuch i wprowadza do brzmienia nieprzyjemną szorstkość i ostrość.

Polecam je osobom, którym zależy na zwiewnym i uporządkowanym brzmieniu, odradzam jednak miłośnikom agresywnej muzyki - nie chciałbym na nich słuchać heavy metalu, gdyż strojenie jest dla tego rodzaju muzyki zbyt agresywne - sprawdzą się za to Shure SE215. Dla bardziej rozrywkowego brzmienia można sięgnąć po KZ ZST PRO, są one jednak pod każdym względem gorsze. Wiem, że tym stwierdzeniem mogę się niektórym narazić, jednak według mnie Tin Audio T2 brzmią zdecydowanie mniej dojrzale, niż CCA C10, czy Blon BL-03. Również Sony MH755 bardziej przypadły mi do gustu, chociaż to granie zupełnie innego rodzaju.

ZALETY:
- niezwykle elastyczne brzmienie
- dobra szczegółowość
- wyraźnie oddane wokale 
- dosyć niska cena
- ładne pudełko 

WADY:
- agresywna góra
- brzmienie całościowo chude i suche
- słaby bas
- wąska scena
- szybko rozprężające się niebieskie pianki

czwartek, 8 sierpnia 2019

KZ ZST PRO / Colorful - test recenzja słuchawek

KZ ZST PRO test Colorful
KZ ZST PRO / COLORFUL (zdjęcie własne)

KZ ZST PRO to najtańsze obecnie słuchawki firmy Knowledge Zenith, wyposażone zarówno w odpinany kabel na złączu 0,75mm, jak i dwa przetworniki. Jak w większości popularnych modeli słuchawek firmy KZ, mamy tu do czynienia z hybrydą, czyli w każdej ze słuchawek znajdziemy zarówno przetwornik dynamiczny, jak i armaturowy. 

Słuchawki kupiłem z ciekawości, cena była zachęcająca, w momencie zakupu wynosiła nieco ponad 10 dolarów.

PODSTAWOWE INFORMACJE:

Technikalia: 1DD + 1BA, czyli 1 przetwornik dynamiczny i 1 armaturowy na kanał, złącza 2-pin 0,75mm na wtyk zgięty. Przetwornik armaturowy to najprawdopodobniej model 30096. Impedancja jest niezwykle niska i wynosi 10 Ohmów.

Budowa: słuchawki w całości wykonano z plastiku, jednak mimo to sprawiają wrażenie dosyć solidnych, elementy są dobrze spasowane. Nie mam większych zastrzeżeń, ale konstrukcja niczym się nie wyróżnia. Zaufania nie budzi niska masa własna, ale poprawia ona komfort użytkowania. CCA C10 są wykonane lepiej - płytki (w tamtym przypadku metalowe) zamontowano dokładniej, tutaj wyczuwalne są krawędzie.

7/10

Wygląd: wersja Colorful (Colorful = PRO) swoim wyglądem przyciąga wzrok. Mnie KZ ZST PRO się podobają, bo zdecydowanie wyróżniają się w zalewie czarnych i szarych słuchawek. Myślę, że niektóre kobiety uznałyby KZ ZST PRO za element stylizacyjny.

9/10

Wygoda: KZ ZST PRO to słuchawki dosyć wygodne, jednak nie tak małe, żeby w całości schować się w uchu. Wystają poza małżowinę, jednak raz wetknięte w kanał słuchowy pozostają w nim, nie uwierając. Dzięki niewielkiej masie (19g), noszenie ich jest dosyć komfortowe (jak na słuchawki dokanałowe).

8/10

Zawartość opakowania: słuchawki, przewód, wkładki silikonowe w 3 rozmiarach. Jest to standardowy zestaw KZ / CCA. Z jednej strony jest ubogo, a z drugiej 90% wartości opakowania przypada na słuchawki, dając nam lepszą jakość dźwięku. Gdyby w zestawie było etui, produkt byłby droższy, więc należy zrozumieć taką politykę cenową.

7/10

KZ ZST PRO / COLORFUL test
KZ ZST PRO / COLORFUL (wszystkie zdjęcia na blogu wykonałem samemu)

BRZMIENIE:

Brzmienie w ogólnym rozrachunku powinno zadowolić większość melomanów. Jest to granie mocno rozrywkowe, w stylu V, nastawione na efekciarstwo. Zdecydowanie nie są to słuchawki aspirujące do segmentu sprzętów brzmiących neutralnie. Jest tu dużo basu i mocno rozciągnięta, szczegółowa góra. Środek jest nieco schowany, jednak wokale (zwłaszcza kobiece) oddawane są z dużą szczegółowością. Odsłuch muzyki może dostarczyć wiele przyjemności, ale jest to granie nieskomplikowane i niezróżnicowane, pozbawione jakichkolwiek smaczków, a także szybko męczące słuch. Nie uświadczymy tutaj nagłych zmian brzmienia w zależności od słuchanej muzyki, jakie spotkać można w słuchawkach z wyższej półki. KZ ZST PRO zawsze będą brzmiały tak samo - rozrywkowo i energetycznie i zawsze będą kolorowały dźwięk. Nie twierdzę, że to źle, zwłaszcza za takie pieniądze - po prostu takie to są słuchawki. Biorąc pod uwagę cenę - 10 dolarów - KZ ZST PRO grają wręcz fenomenalnie, choć ustępują podobnym cenowo Sony MH755, które to jednak należy zmodyfikować.

Bas: był pierwszym, na co zwróciłem uwagę, gdy pierwszy raz słuchałem KZ ZST PRO. Bas jest tutaj podany na bogato. Jest zdecydowanie bardziej miękki i sprężysty, niż twardy i konturowy. Z reguły nie zalewa on reszty pasma, ale w mocno basowych utworach brakuje mu nieco szybkości. Mógłby być także trochę bardziej wycofany w swoim górnym zakresie, gdyż występuje lekki high-bass bleed, ale bardziej dokuczać może raczej całościowa ilość niskich tonów. Bas w KZ ZST PRO potrafi zejść stosunkowo nisko. Są to słuchawki, które powinny zadowolić osoby lubujące się w basie. Ilościowo jest go sporo, jednak jakościowo nie jest idealny - mógłby on być nieco bardziej zdyscyplinowany. Mimo sporego basu, nie są to słuchawki stricte basowe, jednak rozciągnięcie dołu powoduje ściśnięcie średnicy. 

7/10

Średnica: jest raczej zdominowana przez bas i górę, więc może wydawać się nieco skompresowana i wycofana, jednak wciąż tam jest. Głosy kobiece brzmią niezwykle wyraźnie, blisko i intymnie. Nierzadko znajdują się na granicy sybilantów, jednak dalej brzmią poprawnie. Głosy męskie są w moim odczuciu nieco bardziej zdystansowane, przykrywa je delikatna mgiełka, ale w dalszym ciągu brzmią wyraźnie. Ze względu na rozrywkowy charakter grania i przejaskrawioną średnicę, nie nastawiałbym się na słuchanie na tych słuchawkach muzyki klasycznej albo jazzowej. Nadawanie słuchawkom podobnej charakterystyki jest zjawiskiem powszechnym w sprzętach budżetowych, więc nie należy być zaskoczonym takim graniem.  

6/10

Górne pasmo: jest przyzwoicie rozciągnięte, mamy tutaj bardzo dobrą szczegółowość i oddanie detali. Dźwięk jest więc jaskrawy i narzucający się, jednak słuchałem już słuchawek jaśniejszych. Moim zdaniem KS ZST PRO mieszczą się w granicach słuchawek brzmiących jaskrawo, ale zachowano na tyle umiaru, że brzmienie jest jeszcze akceptowalne, mimo że bywa metaliczne i ostre. Oczywistym jest, że przy lepszej jakości przetwornikach dźwięk byłby bardziej szczegółowy i mniej napastliwy, jednak mówimy tutaj o słuchawkach za 10 dolarów! W tej kategorii cenowej brzmienie górnego pasma jest świetne. Przy dłuższym odsłuchu góra może okazać się męcząca i zbyt natarczywa.

7/10

Scena: zdecydowanie nie należy do szerokich - jest wąska, instrumenty grają z reguły w jednej linii. Jest to granie prosto do głowy, bez wrażenia, że dźwięki znajdują się dookoła nas. Żeby cokolwiek poprawić w KZ ZST PRO, należałoby zmniejszyć bas i uwypuklić średnicę, ale to niewątpliwie zmieniłoby całościową charakterystykę brzmienia.

6/10

Separacja instrumentów: poprawna, nie spodziewałem się więcej po hybrydowych słuchawkach w tej cenie. Nie jest to sprzęt do słuchania muzyki ambitnej, więc taka separacja wystarczy. 

5,5/10

Rozdzielczość: nie należy do najlepszych, więc nie spodziewajmy się cudów, sytuację ratuje mocno rozciągnięta góra.

5,5/10

PODSUMOWANIE:

KZ ZST PRO to słuchawki, które w cenie około 10 USD można uznać za godne polecenia. Podają one muzykę w sposób zdecydowanie rozrywkowy i powinny zadowolić większość osób, które szukają tanich słuchawek z wymiennym kablem i nie będą oczekiwały analitycznego i surowego brzmienia.  Na uwagę zasługuje wyraźnie brzmiąca góra, eksponująca w szczególności wokale kobiece. Dźwięk wydobywający się z tych słuchawek jest potężny, bezkompromisowy i przepełniony energią. Należy mieć na uwadze, że dłuższe słuchanie KZ ZST PRO może okazać się męczące dla uszu. Jeżeli jesteś osobą, która nie toleruje takiego grania, lepiej będzie wybrać coś o bardziej subtelnej sygnaturze brzmienia. W porównaniu do Blon BL-03, CCA C10 oraz Tin Audio T2 brzmią niezwykle agresywnie i niedojrzale, ale w tym szaleństwie jest coś uzależniającego. Porównałbym je do puszki z napojem energetycznym, a z innych testowanych słuchawek do Sony MH755 . Dźwięk z C10 i BL03 jest przy nich zakryty kocem, dźwięk z T2 w mniejszym stopniu, ale też - oba te modele są znacznie bardziej zrównoważone i znacznie wyraźniej prezentują średnicę.

KZ ZST PRO - recenzja
KZ ZST PRO - recenzja

KZ ZST PRO to także niezła propozycja dla osób, które nie chcą bezustannie wymieniać słuchawek tylko dlatego, że zepsuł się w nich kabel. Trudno oszacować trwałość przetworników zastosowanych w tych słuchawkach, jednak możliwość wymiany kabla należy uznać za zaletę. Ceny kabli na chińskich portalach zaczynają się od ok. 3 dolarów. W cenie ok. 7 dolarów można znaleźć adapter bluetooth, który po podłączeniu do słuchawek uczyni z nich zestaw bezprzewodowy (kabelek biegnie za uszami, a na karku zawieszony jest główny moduł z baterią). Wówczas słuchawki łączą się z telefonem za pośrednictwem bluetooth.

ZALETY:
- ogólnie bardzo dobra jakość dźwięku
- miękki i pulsujący bas dla osób lubujących się w basowych pomrukach
- wyraźnie oddane wokale kobiece
- dobra szczegółowość brzmienia
- bardzo niska cena
- wygląd

WADY:
- nieco zbyt mocno wycofany środek w stosunku do reszty pasma
- męskie głosy mogłyby być oddane nieco bardziej szczegółowo
- grają tak samo w każdym rodzaju muzyki
- brzmienie mało wyrafinowane
- niezbyt szeroka scena
- wysokie tony mogą być męczące

Sony WI-XB400 - recenzja słuchawek bluetooth

Sony WI-XB400 - recenzja Sony WI-XB400 to moje pierwsze słuchawki Bluetooth. Długo się wzbraniałem, ale wreszcie nadeszła na chwila - stałem...